Budowniczy katedr

02 stycznia 2018

Jest taki architekt, który od początku trwania swojej światowej kariery, skupia na sobie oczy całego świata. Nie może być inaczej, gdyż jego projekty są niepodrabialne, obok których nie można przejść obojętnie. Zawsze wywołują emocje, choć nie zawsze takie, jakich życzyłby sobie ich autor.

W 2016 roku w Nowym Jorku, w okolicach WTC, otwarto imponującą budowlę stacji przesiadkowej autorstwa Santiago Calatravy. Postanowiliśmy przyjrzeć się osobie architekta, który rzeźbiąc w betonie i stali, wciąż stara się przechytrzyć grawitację.

Wydaje się, że Calatrava bardziej rzeźbi niż projektuje swoje dworce, mosty, budynki. Niewątpliwie jest to artysta nieprzeciętnej miary i swoim dorobkiem udowadniał już nie raz, że jak nikt inny skupia się na łączeniu dwóch rzeczy – architektury i rzeźby. Wyobraźni mógłby mu pozazdrościć niejeden architekt, jednak nie wszyscy są skłonni podzielać powszechną opinię o wielkości jego talentu. Wielu chce widzieć jego dokonania jako przykrywkę do przykrycia pustki ideowej jego projektów. Wzniosłość, pompatyczność i odciskanie swego ego na każdej konstrukcji, są wielokroć podnoszone podczas dyskusji nad kolejnymi realizacjami Santiago Calatravy. On sam niewiele sobie z tego robi, chociaż być może czasami chwila refleksji i autokrytyki pomogłaby temu architektowi wznieść się na nowy poziom i udoskonalić swój warsztat projektowy.

Głównym powodem krytyki, która jest kierowana pod jego adresem, nie jest jednak wcale „katedryczność” i monumentalność, a raczej brak wyobraźni inżynierskiej. Tej artystycznej nikt nie kwestionuje, jednak w zawodzie architekta nie wystarczy kierować się wyłącznie wybujałymi ambicjami pokazaniu światu, na co kogo stać. Wyobraźnia w zasadzie nie ma granic i jej kres zależy wyłącznie od ograniczeń danego człowieka. Rzeźbienie w betonie, stali i szkle wciąż ma swoje granice, których przekraczać się nie powinno. Główny argument to bezpieczeństwo – żadna wizja nie jest warta ryzyka niestabilności i w ostateczności katastrofy budowlanej. Drugą ważną kwestią jest aspekt finansowy. Nie zawsze da się zbudować to co się narysuje. Teoria zderza się z pragmatycznym rozporządzaniem budżetem, szczególnie gdy w grę wchodzą pieniądze publiczne. Nie każdy pomysł wart jest nawet najbardziej fantazyjnych pomysłów.

 

Treść znajduje się w archiwum

Możesz ją przeczytać kupując dostęp do naszego archiwum STANDARD.