Redefinicja pojęcia „biblioteka”, czyli parę słów o Stacji Kultura

16 lipca 2018

Udowadnia, że biblioteki nie funkcjonują w próżni – że nastawione są na działanie czasu, dojrzewają i ewoluują, zmieniają się wraz z odbiorcą. Biblioteka w Rumi to rękawica rzucona innym instytucjom kultury, tym, które najwidoczniej „zasiedziały się” w jednym miejscu, dobry przykład, najświetniejszy ze wzorców.

Biblioteka powstała w zaniedbanym dworcu kolejowym z końca lat 50. XX wieku. Mieszkańcy przez lata obserwowali, jak budynek podupadał, tracił na świetności, odchodził w niebyt. Rewitalizacja obiektu stanowi więc jasny przekaz: kultura polega na odbudowywaniu, a nie burzeniu, na zmienianiu, rozszerzaniu funkcji, a nie powielaniu.

Dworzec w bibliotece, biblioteka na dworcu

Modernizacja opierała się m.in. na wymianie okien, drzwi, podłóg i posadzek. Budynek przystosowano do potrzeb osób niepełnosprawnych, zainstalowano windy i rampy. Odnowieniu uległa również elewacja obiektu. Jednak to, co przyciąga wzrok przejezdnych i czytelników jest nie odświeżony wygląd zewnętrzny dworca, a to, co skrywa się za jego drzwiami.

W przestrzeni, w której jeszcze kilka lat temu przewijali się tylko zmęczeni podróżni, aktualnie znajduje się sala czytelni – miejsce o otwartym charakterze zarówno jeśli chodzi o plan wnętrza, jak i jego specyfikę. Co interesujące, obiekt wcale nie stracił swojej pierwotnej funkcji (przez rumską Stację Kultury nadal przewijają się dziesiątki pasażerów) – stanowiska do czytania i wypożyczalnię książek zintegrowano z przestrzenią służącą przejezdnym; na cele biblioteczne poświecono 80 proc. powierzchni obiektu. Uwagę zwraca wykorzystanie wielu poziomów głównej sali. Wydzielono przestrzeń ekspozycyjną na nowo zaprojektowanej antresoli oraz punkty ekspozycyjne na parterze, dzięki czemu całość nabiera nieco teatralnego wyrazu.

 

Treść znajduje się w archiwum

Możesz ją przeczytać kupując dostęp do naszego archiwum STANDARD.