Świat według Zahy

14 grudnia 2016

W mijającym roku odeszła Zaha Hadid. Wielka postać architektury, wizjonerka, przedstawicielka dekonstruktywizmu, nazywana królową krzywizn, na zawsze odmieniła myślenie o projektowaniu. Tak jak w świecie fizyki czas dzieli się na ten przed Einsteinem i na ten po ogłoszeniu teorii względności, tak podobnie w świecie architektury można wyznaczyć cezurę czasową na tę przed Zahą i na czas który nastał po niej.

Hadid urodziła się w Bagdadzie, studiowała matematykę w Bejrucie oraz architekturę w Londynie i to w tym ostatnim mieście postanowiła osiąść na stałe. Zanim założyła w 1979 r. swoje pierwsze biuro Zaha Hadid Architects, praktykowała wcześniej u sławnego Rema Koolhaasa. Z czasem okazało się, że swoją sławą przyćmi swojego pierwszego pracodawcę. Przez wiele lat swojej kariery, aż do śmierci, pełniła nieformalną rolę najznamienitszego ambasadora brytyjskiej architektury. Jako pierwsza kobieta została w 2004 r. laureatką Nagrody Pritzkera, a rok wcześniej uhonorowano ją Nagrodą Miesa van der Rohe. W 2010 r. dołożyła do swojej kolekcji jeszcze nagrodę Stirlinga.

Międzynarodową sławę zdobyła niezrealizowanym projektem The Peak Club który miał się znajdować w Hong Kongu. Świat w roku 1983 nie był jeszcze gotowy na jej rewolucyjne podejście w projektowaniu. Na realizację swojego pierwszego, dużego i znaczącego obiektu musiała czekać aż dekadę – obiekt straży pożarnej w Weil am Rhein po dziś dzień jest jej znakiem jakości. Po tej realizacji zaczęła się oszałamiająca kariera, która wyniosła ją na piedestał i przypisała jej etykietę star architekta. Była jedyną kobietą w tym wąskim gronie. Jej dokonania można znaleźć w każdym zakątku świata: skocznia narciarska Bergisel w Innsbrucku, przystanek tramwajowy w Strasbourgu, muzeum nauki w Wolfsburgu, Heydar Aliyev Cultural Centre w Baku i wiele, wiele innych. W sumie do tej pory jej biuro zrealizowało 950 projektów w 44 krajach. Ostatnio został oddany do użytku zaskakujący Port Hous w Antwerpii. Obiekt zachwytu i kpin jednocześnie. Słynna Zaha nie żyje ale jej architektura wręcz odwrotnie.

Ta kontrowersyjna postać odcisnęła swoje wielkie piętno w architekturze. Projekty które wychodziły z jej deski kreślarskiej przeważnie zawsze brutalnie „atakowały” istniejący krajobraz urbanistyczny, jakby w myśl zasady, że nie ważne co jest, ważne tylko to co w danym miejscu powstanie. Jej dzieła zawsze były silnie plastyczne, giętkie, jakby zrodzone przez naturę. Świat urbanistyczny jest zaprzeczeniem tego naturalnego stad jej artystyczne ingerencje w miejskie otoczenie człowieka wywoływały skrajne emocje – od oburzenia po euforię. Można się nie zgadzać z jej sposobem postrzegania roli architekta, która w jej wydaniu prawie nigdy nie przejmowała się kontekstem miejsca. Kontekstem była wyłącznie Ziemia. Bryły które wychodziły z pod jej ręki zawsze były oryginalne i niepowtarzalne, jakby nie z naszego sztucznego świata, który wykształciła cywilizacja. Często balansowała na granicy przerostu formy nad treścią (i budżetem) jak chociażby w przypadku niedoszłego stadionu olimpijskiego w Tokio. Z drugiej strony potrafiła również stworzyć tak rewelacyjny budynek jak Maxxi Museum w Rzymie w którym udało jej się znaleźć odpowiednie proporcje między wyglądem a funkcjonalnością.

 

Treść znajduje się w archiwum

Możesz ją przeczytać kupując dostęp do naszego archiwum STANDARD.