Według najnowszego raportu Metrohouse i Expandera, ceny transakcyjne w większości analizowanych miast nie uległy znacznym podwyżkom. Wyjątkiem jest Łódź, która zanotowała wzrosty aż o 9%, w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Nadal trwa boom na nieruchomości. W dużej mierze zawdzięczamy go jednak inwestorom, którzy w naturalny sposób stają się konkurentami dla klientów kupujących mieszkania na własny użytek. Koniec roku przyniósł również sporo zmian w ofertach kredytów hipotecznych.
Trwa boom na rynku nieruchomości pierwotnych. Jak wskazują eksperci, nie tyle wynika on z tak wysokiego popytu na mieszkania ze strony klientów, którzy chcą w nich zamieszkać, a tych, dla których są one formą lokaty kapitału.
– Nieruchomości są przez nich postrzegane jako stabilna długoterminowa inwestycja, odskocznia od depozytów bankowych, których dalsze utrzymywanie, w ich mniemaniu, jest zupełnie pozbawione sensu. Tacy klienci dysponują odpowiednimi zasobami gotówki, by dokonywać zakupu bez wsparcia kredytowego. Obecnie nawet 60 proc. transakcji odbywa się bez udziału kredytu. Bez względu na lokalizację inwestycji, celem są niewielkie jednostki mieszkaniowe, które można następnie bez trudu wynająć – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. W naturalny sposób inwestorzy stają się więc konkurentami klientów, którzy kupują mieszkania na własny użytek.
Ceny w Łodzi pną się ostro w górę
Obecne dane wskazują, że poza Łodzią, gdzie poziom średnich cen na rynku wtórnym przekroczył 4000 zł (4020 zł) za mkw., nie odnotowaliśmy istotnych wzrostów. - Na przykład w Krakowie za mkw. mieszkania płaciliśmy średnio 6286 zł. Minimalny poziom cen w transakcjach to 4900 zł. W porównaniu do zeszłego roku, ceny są wyższe średnio o 1,5 proc., więc tu nie nastąpiły znaczące wahania – komentuje Marcin Jańczuk.
Treść znajduje się w archiwum
Możesz ją przeczytać kupując dostęp do naszego archiwum STANDARD.